czwartek, 14 sierpnia 2014

Szpitalna rzeczywistość

Opiszę wam troszkę moją szpitalną codzienność.
Jak wiecie przeszedłem 5 chemioterapii po których straciłem włosy i trochę wagi. Po pierwszych trzech cyklach w końcu przestały boleć mnie plecki i nóżki więc w końcu znowu mogłem zacząć chodzić. Do tego czasu rodzice musieli nosić mnie na rękach lub wozić w wózku. Jestem leczony wg protokołu COJEC. Każdy cykl leczenia zaczyna się co 10 dni i trwa 2-3 dni.
Pierwszego dnia cyklu zgłaszamy się do szpitala i robimy badanie krwi. Jeśli wszystko jest dobrze to na następny dzień podawana jest chemia z kroplówki za pomocą pompy. Kroplówkę podłącza się do "browiaka" (to taki kabelek przyczepiony do mojej piersi). Wkłucie centralne zakladane jest podczas znieczulenia ogólnego.Muszę bardzo dbać o browiaka i co kilka dni zmieniać opatrunek. Mamusia zawsze podwiesza mi go specjalnym plasterkiem z drugiej strony by mi nie wisiał. Czasami chemia leci nieustannie przez całą dobę a innym razem tylko przez kilka godzin, ale za to później zawieszają mi wielki worek tzw. "płukanki" którą przyjmuję przez 1-2 dni. Podawane mam też leki przeciwwymiotne które zwykle działają ale nie zawsze. 

Szósty cykl chemii który miałem ostatnio, przeszedłem dość kiepsko. Byłem bardzo słaby, męczyły mnie wymioty, gorączkowałem. Na szczęście po zakończeniu cyklu doszedłem do siebie i mogłem pójść trochę do domku. Byłem nawet u dentysty. Niestety złapałem jakąś infekcję, zacząłem gorączkować i musiałem wrócić do szpitala. Podano mi antybiotyk w kroplówce. Z tego powodu przesunięto mi kolejny, siódmy, cykl chemii. Tydzień temu przetaczali mi płytki krwi abym był silniejszy. Na szczęście wysokość CRP spadła do 50 jednostek. Jak by tego było mało jestem teraz w aplazji co oznacza że nie mam zupełnie odporności. Nie mogę się z nikim spotykać. Rodzina musi uważać żeby niczym mnie nie zarazić. Czasami nosimy maseczki. Ostatnio mam słaby apetyt, przez co rodzice troszkę się gniewają, a teraz nie mogę jeść moich ulubionych ogóreczków kiszonych, surowej marchewki czy truskawek ehhh.
Czuję się nie najlepiej co wpływa też na mój humorek, nóżki troszkę bolą. Trzymajcie kciuki by szybko się mi poprawiło.

1 komentarz: