W czwartek wybrałem się do Szpitala na ul.
Borowskiej we Wrocławiu, udało nam się upolować laryngologa, który z
przyjemnością zajrzał mi we wszystkie dziury. Doktor z "groźną" miną
stwierdził że nic złego tam nie widzi i z zadowoleniem wypuścił
nas na wolność, profilaktycznie przepisując mi kropelki DICORTINEFF
które jakimś sposobem mój wspaniały tatuś miał w kieszeni. Po powrocie
do Kliniki dostałem nowa porcje płytek i doktor zmienił mi antybiotyk.
Temperatura utrzymuje się na poziomie 37,1. Dopisuje mi humor, oglądam
bajki i poznałem nowych studentów psychologii którzy umilają mi czas.
Świetnie było na wyprawie, udało mi się nawet namówić tatusia i mamusię
na maka.
W piątek dotarliśmy na tomograf komputerowy i zostaliśmy
przyjęci natychmiast. Porównawczy wynik tomografii komputerowej będziemy
mieli we wtorek. Tato próbował użyć swoich nadprzyrodzonych sil ale
niestety dzisiaj się nie udało.Tatę przebrali w strój z kosmosu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz